8 lis 2008

O niebie...




Od dnia 28 października 2008r. pod adresem www.niebonabetonie.blogspot.com można śledzić przygotowania do wystawy Juliusza Sokołowskiego, która jako pierwsza, już na początku grudnia, wypełni przestrzeń nowej galerii na warszawskim Skwerze Hoovera.

Autor wystawy, Juliusz Sokołowski znany fotograf architektury, kojarzony głównie z koalicją i gazetą internetową LATARNIK, przygotowuje właśnie materiał składający się na obraz Niebo nad Warszawą. Trwają prace nad niecodziennymi zdjęciami budynków, które wyrosły w ostatnich latach w przestrzeni miasta za sprawą firmy JEMS Architekci.

Choć sama wystawa owiana jest jeszcze aurą tajemnicy, już dziś wiadomo,że można spodziewać się czegoś nadzwyczajnego. Przestrzeń ponad 200 m2 mają wypełnić wielkoformatowe zdjęcia, przygotowywane właśnie przez Juliusza Sokołowskiego oraz młodych fotografów z warszawskiej agencji Flatten Image. Nie będzie to jednak zwykła wystawa, mająca na celu pokazanie profesjonalnie wykonanego materiału. Zdjęcia mają zwrócić uwagę na problem fotografii architektury, która w Polsce jest niedocenianą i poniekąd ignorowaną gałęzią tej dziedziny.

Ponadto tytuł samej wystawy, jawnie nawiązujący do filmu Wima Wendersa Niebo nad Berlinem otwiera krąg skojarzeń o wiele szerszych i bardziej metaforycznych. Kryje on w sobie bowiem miasto, jego ostrości i nieostrości, to co widać i to czego nie widać przy spotkaniu z nim. Być może także kryje w sobie powstawanie i aranżację obrazów, które tworzą się w głowie fotografa, jak również absorbują całą przestrzeń wokół siebie, z której wykonujący zdjęcia, wybiera, kadruje, ocenia odległość, ustawia ostrość, dobiera materiały.Jednak to nie w zjawisku fizycznym i nie w racjonalizującym je technicznym zapleczu sytuuje się idea obrazu, lecz w umyśle artysty, to on bowiem uprzedmiotawia swoje idee - jak pisze Andrzej Bator.

W Niebie nad Warszawą - wydawać by się mogło - nie chodzi tylko o zdjęcia, tutaj chodzi o coś więcej, o spotkanie, o opowieść, o to co się dzieje poza zdjęciami, poza obrazami, zanim powstaną. O ideę?

Tego jeszcze nie było, żeby autor ujawniał swój warsztat pracy w wirtualnej rzeczywistości Internetu z dozą autoironii, szczyptą technicznych smaczków oraz nutką dobrej muzyki i animacji.

Warto więc zarezerwować czas na początku grudnia oraz śledzić stronę przyglądając się jak płynie życie fotografów zmagających się z czasem, pogodą, sprzętem i plikami o niewyobrażalnej wręcz wielkości.

Ola i Kamila